Dobra mama, to szczęśliwa mama. Prawda stara, jak świat, wciąż aktualna i jakże właściwa. Gdy dowiedziałam się, że będę mamą, to oczywiście pojawiło się u mnie wiele lęków. Dziś, gdy patrzę na strony swojego "zeszytowego pamiętnika" (tak, tak, wciąż mam takowy i chyba będę mieć taki do końca życia, bo ta pisanina w nim, pomaga) często czytam swoje słowa, że boję się utraty wolności, poczucia niezależności.
Tak się nie stało.
Stało się wręcz na odwrót. Dzięki Zosi zyskałam więcej pewności siebie, samoświadomości, a co za tym idzie, wolności.
Moje życie zmieniło się jedynie na lepsze. Nie zrezygnowałam z tego, co kocham i czego potrzebuję, by być szczęśliwym człowiekiem. Nadal mam częsty kontakt z naturą, więcej spaceruję, bo dzięki rocznemu macierzyńskiemu, mam na to czas. Często jeżdżę tu i tam i jestem nadal aktywna. Wieczorami, gdy Dzidzia śpi, a Mąż ogląda mecze, ruszam w świat na rowerze, biegam, gram z siostrą w badmingtona. Czuję, że żyję, że korzystam z życia. Może ciut, ciut mniej czytam, ale i tak potrafię znaleźć na to czas- choćby wieczorem w wannie. Naprawdę, da się wszystko. Jak się tylko chce. Wyrzuciłam ze swojego słownika sformułowanie "nie mam czasu". Staram się jakoś dobrze zorganizować. Zresztą prawda jest taka, że czasu mam teraz naprawdę dużo.
Ostatnio jednak usłyszałam parę słów, które mnie zatroskały.
Słów będących "zamachem" na moją wolność.
Usłyszałam, że skoro mam małe dziecko, powinnam zrezygnować z pójścia na wesele swojej bliskiej koleżanki ze studiów. Jakże absurdalne! Powiedziała to moja Bunia (babcia). Zatroskały mnie te słowa i zamyśliłam się nad nimi. Babcia powiedziała, że ona nie chodziła, gdy miała małe dzieci. Zrobiło mi się jej żal. Może to były inne czasy, ale czy naprawdę od czasu do czasu nie można poprosić dziadków, przyjaciół o pomoc? Pewnie, że można, a wręcz trzeba! To bardzo przykre, że kiedyś dziecko stanowiło pewnego rodzaju uwięź- przychodzą mi do głowy te wyświechtane frazesy "wybaw się", "wyśpij się", "naciesz się życiem, bo jak będziesz miała dziecko, to koniec". Istny stek bzdur.I bardzo zgubny tok rozumowania.
Usłyszałam też, że nie powinno się absolutnie nosić dziecka w chuście, a najlepiej rozwija się ono leżąc na pleckach z gołą pupą. Powiedziała mi to Pani doktor. Zbeształa i definitywnie zakazała chustowania. Nie wdawałam się z nią w dyskusję, bo swoje wiem. Na temat chustowania dużo się naczytałam i wiem, jak wiele ma zalet. Oczywiście nie można przesadzać. Traktować chusty jako uwolnienia rąk, nosić dziecko po mieszkaniu. Nie, nie. Jednak na pewno w odpowiednich ilościach, chusta jest czymś cudownym. Oczywiście na pleckach z gołą pupcią też dziecko musi leżeć. Na przykład rano po obudzeniu i wieczorem przed snem.
Chętnie zapytałabym tej Pani doktor, co ma robić mama w tym czasie? Też leżeć z gołą pupcią obok dzidziusia, wpatrują się w sufit?
Dobra mama, to szczęśliwa mama, nie przestawajmy więc robić tego, co nas uszczęśliwia i bądźmy dobrymi mamami :)
P.S. Muszę przyznać, że jestem szczęściarą, bo mam dużą rodzinę, na którą mogę liczyć i męża, który chętnie zostaje z Zosią wieczorami sam, gdy ja chcę gdzieś wyjść.
M.