2014/03/31

Niedzielne migawki

Skończył się nasz weekend we dwie. Tata się szkolił, a dziewczyny szalały. Fajnie było. Lubię tak czasami pobyć tylko z Zosią! Tylko ja i ona. I nasz piękny, wspólny czas. Przytulanki z samego rana, spanie na brzuchu u mamy. Tańce przy Ani Rusowicz. Potem Bąbel zasypia, ale najpierw sprawdza, czy wszystkie misiaczki jej pilnują. Mama czyta i notuje w swoim papierowym "pamiętniku". Rodzinny obiad. Drugie urodziny starszej kuzynki. No i w końcu Tata wrócił. Zosia chyba za nim tęskniła. Cały dzień nie spała, dopiero jak się zjawił, zasnęła u niego na rękach. Jeszcze wspólny spacer przy zachodzącym słońcu i pyszna pizza na zakończenie dnia! Z bakłażanem, szpinakiem i ricottą. Mniam, mniam. To był dobry dzień :)










Marysia

2014/03/29

Sałatkowo

Na kolację uwielbiam jeść różnego rodzaju sałatki. Ostatnio upodobałam sobie szczególnie jedną, która jest połączeniem moich ulubionych smaków. Trochę kwaśna, trochę słodka, trochę ostra. W sam raz. 



Potrzebujemy:

kostkę sera żółtego,
puszkę ananasa, 
dwie mandarynki, 
dwa jabłka,
jeden por,
majonez (około 3 dużych łyżek),
pieprz

Kroimy w kostkę, plastry, jak wolimy, dodajemy majonez, pieprz, mieszamy i jemy :) jest pyszna, smacznego! :)




tak wygląda gotowa


Do tego bagietka i jest pysznie!


marysia

2014/03/26

Ballada o miłości.

Minęły trzy miesiące. Trzy miesiące razem z Bąblem. Styczeń, luty, marzec. Trzy miesiące, kiedy to słowa miłość, kochać, nabrały dla mnie nowego znaczenia. Bo naprawdę nie wiedziałam, że można tak kochać. Tak gwałtownie, czuć takie wielkie przypływy nieskończonej miłości. Nóżki, rączki, oczka, głos, uśmiechy, śmiechy- to wszystko tworzy teraz mój wszechświat. Tak dużo mnie nauczyłaś, Zosiu. Dziękuję Ci za to. Dzięki Tobie mój świat jest bardziej kolorowy. Jestem weselsza. Jestem szczęśliwsza. Jestem lepsza. 
Nauczyłaś mnie nowej miłości.
Nauczyłaś mnie większej cierpliwości.
Nauczyłaś mnie, że zawsze można więcej, więcej móc, znaleźć w sobie więcej siły.
Nauczyłaś mnie baczniej obserwować.
Nauczyłaś mnie, by skupiać się na tym, co ważne, a nie dekoncentrować się sprawami, które mnie nie dotyczą.
Nauczyłaś mnie większego spokoju (choć do "oazy spokoju" daleko mi)
Nauczyłaś mnie bardziej się kontrolować.
Nauczyłaś mnie być weselszą.
Dałaś mi tak wiele. Masz w sobie "taką mądrość głupią, niech której wszyscy od Ciebie się uczą". Jesteś taka maluteńka, a dałaś mi tak strasznie dużo! Mój mały wielki człowieczku!
Dziękuję!



Marysia

2014/03/24

Jak się bawimy?

Zosia śpi co raz więcej w nocy i co raz mniej za dnia. Wczoraj na przykład zasnęła o dwudziestej i obudziła się o ósmej! Oczywiście obudziła się na karmienie o północy, koło czwartej nad ranem i o siódmej, jednak po jedzeniu szybko zapadała w dalszy sen. Tak, tak, nie możemy narzekać :)
W związku z tym, że spania w ciągu dnia nie ma za wiele, musimy jakoś organizować nasz wspólny czas. Zosia jest cierpliwa i rano, gdy jemy śniadanie, ona leży na leżaczku i przygląda nam się ochoczo. Gdy gotuje też potrafi cierpliwie siedzieć ze mną w kuchni i obserwować moje poczynania. Myślę, że wyrośnie z niej mała kuchareczka, bo zawsze opowiadam jej bardzo dokładnie, co robię, pokazuję jej wszystkie składniki. No a potem przychodzi czas na zabawę. 
No właśnie, a jak można się bawić z trzymiesięcznym Bąblem? My po pierwsze sporo czytamy, mamy dużo książeczek, kładziemy też Zosię przed tymi kontrastowymi. Oprowadzamy małą po całym mieszkaniu, pokazując jej, co wisi na ścianach, opowiadając o tym, generalnie staramy się do niej jak najwięcej mówić. Co nam ślina na język przyniesie. Tańczymy. Albo z nią na rękach, albo przed nią, Zosia uwielbia piosenkę "Happy", a i od dziecka rośnie z niej pewnie mała rockmanko- bluesmanka , bo mąż i ja puszczamy jej systematycznie swych ulubieńców. Nie jakieś ostre kawałki, lecz piękne ballady, czasem coś szybszego. Nie raz też słuchamy razem muzyki klasycznej. Mamy jedną, bardzo fajną płytę, składankę z muzyką klasyczną dla bobasa (o dziwo wydaną przez niefajny "Fakt"). Pokazujemy też Zosi różne zabawki, próbujemy ćwiczyć chwytanie grzechotki. Mamy kilka fajnych zwierzątek nakładanych na palec (palcynki ;)). Zakładamy takie cosik na palce i robimy przedstawienia. Oczywiście dużo też śpiewamy- krótkie zabawne piosenki, ale nie tylko. Wydobywam z odmętów mojej pamięci teksty ze śpiewnika harcerskiego i śpiewam, co piękniejsze teksty, licząc na to, że kształtuję już teraz wrażliwość  mojej córeczki.
A czasami po prostu kładę się bardzo blisko twarzy małej i obserwujemy się bacznie nawzajem. Zosia dotyka mojej twarzy, a ja jej i tak się poznajemy. 
Jest nam razem bardzo dobrze! 



Marysia

2014/03/21

Od kiedy...

Od kiedy jestem mamą każdego ranka pierwsze, co robię- to się uśmiecham! Nigdy wcześniej tak nie było, bywały lepsze i gorsze poranki. Ale teraz, gdy malutki bąk jest rozpromieniony i rozgadany i wpatrzony we mnie, nie sposób nie mieć wymalowanego na twarzy uśmiechu- od ucha do ucha :)
Dziś miałyśmy babski poranek, mierzyłyśmy Zosine buciki. Jak to dziewczyna- ma ich sporo. Strojnisia.





                          te są najsłodsze :)



dziś na spacer, Zosia po raz pierwszy poszła ( poszła ;)) w bucikach, są jeszcze troszkę za duże


A to z naszego spaceru, mamy to szczęście, że mieszkamy na obrzeżach miasta- trochę tu jak na wsi :) cieszy mnie to, bo w centrum miasta nie dałabym chyba rady mieszkać, nie byłabym szczęśliwa. W marzeniach widzę dom na wsi, chciałabym żeby moje dzieci miały takie dzieciństwo, jak te z książek Astrid Lindgren.



Dziś jest tak bardzo wiosennie. Oby już tak zostało! 


Marysia

2014/03/19

wspomnień ciąg dalszy...

Nigdy nie powiem, że poród, to coś strasznego. Bo według mnie były to najpiękniejsze chwile w moim życiu. Mimo, że bolało, oj bolało. Nie było lekko. Ani łatwo, ani szybko. Trwało siedemnaście godzin. Wody odeszły, rozwarcia ni w ząb. Krzyczałam. Płakałam. Nawet przeklęłam. Mdlałam, spałam, traciłam świadomość. Ale i tak uważam, że było niesamowicie! W pewnym sensie mistycznie, magicznie. Byłam tylko tu i teraz. Nic poza salą porodową się nie liczyło. Nie było żadnej przeszłości, żadnej przyszłości, liczył się tylko każdy kolejny skurcz. Każda chwila wytchnienia. Było blisko do cesarki. Bo Zosia miała źle ułożoną główkę i cały czas nie było rozwarcia. Jak strasznie bym tego żałowała. Nie wiedziałabym wprawdzie, co tracę. Ale teraz wiem i nigdy nie zmieniłabym porodu siłami natury na cięcie. Nie chciałam też bardzo znieczulania. Deklarowałam się, że nie, nie, poradzę sobie, chcę sama. Chcę wszystko czuć całą sobą. Ale nie było wyjścia, trzeba było po tych siedemnastu godzinach, innej rady nie było. Ach, ten moment, gdy po prostu cały ból odpuścił. Nieziemska ulga. Położna, która stwierdziła, że stał się cud- Zosia przekręciła główkę, rozwarcia siedem centymetrów, a zaraz potem dziesięć. Parcie z całych sił, tyle ich nagle jeszcze w sobie znalazłam. I gdy Zosia po prostu ze mnie wyskoczyła... gdy teraz to piszę, prawie płaczę - z wielkiego wzruszenia. Potem P. zapytał, czy pamiętam, jakie były moje pierwsze słowa po porodzie... nie, nie pamiętałam. Powiedziałam: "Jaka ona śliczna!". A potem nagle na sali pojawiły się chyba trzy położne na raz, bo nagle nikt nie rodził i nie miały co robić. P. gadał do ważonej Małej, gdy ja byłam szyta.. i nie przeszkadzało mi, że było ich tyle, bo chciałam się dzielić swoim szczęściem ze wszystkimi naokoło. 
Dobrze, że był ze mną P., bez niego nie dałabym rady. Bardzo mi pomagał. I wyobraźcie sobie, że miałam wspaniałą położną. Szefową oddziału. Lepiej nie mogłam trafić, jestem dzieckiem szczęścia. Oni obydwoje byli mi wielkim wsparciem. 
Tak- jestem dzieckiem szczęścia. Bo urodziłam piękną, zdrową córeczkę. Dane mi było przeżyć tyle pięknych chwil. W ciąży, przy porodzie. I każdego dnia, każdego dnia z Nią przeżywam miliony pięknych chwil. 
Dziękuję. 



Marysia

2014/03/18

wspomnienia..

Nie planowałam ciąży. Gdy zobaczyłam dwie kreski popłakałam się. Nie, nie ze szczęścia. Bo przecież, jak to - teraz? Dopiero co zaczęłam staż, muszę się uczyć, dopiero co się broniłam.. a tu- dwie kreski! Byłam strasznie, strasznie przestraszona, zszokowana.. ale to wszystko szybko minęło, a potem była już tylko wielka radość. Bo przecież pragnęłam być mamą- od zawsze! Wiedziałam, że to będzie dla mnie wielkie, największe szczęście, że w tym się będę spełniała, że macierzyństwo, dziecko, będzie mnie dopełniało. Pojechaliśmy, na drugi dzień po naszym odkryciu, w góry. Z mężem. A jak wracaliśmy to już tylko czekałam na wizytę u lekarza, już tylko chciałam usłyszeć, że to prawda. Ciąża była cudownym okresem. Czułam się bardzo kobieca, wyjątkowa. Planowałam, cieszyłam się, choć równocześnie dużo się bałam. Że coś będzie nie tak, czekałam z utęsknieniem do każdej wizyty u lekarza, do każdego dobrego słowa- że wszystko dobrze z maleństwem.
Moja ciąża to był też bardzo aktywny czas. Pracowałam prawie do samego końca. Na zwolnienie poszłam dopiero trzy tygodnie przed terminem porodu. I cieszę się, że tak było. Dużo się nauczyłam, dużo zyskałam, trafiłam na wspaniałych ludzi. Widywałam się też intensywnie ze znajomymi, byłam w wakacje nad morzem, jeździliśmy na wycieczki.
Spotykałam się z wielką serdecznością ze strony otoczenia. Wśród bliskich, w pracy, ale też wśród obcych- na przystankach, w autobusie.
To był naprawdę dobry okres. I teraz, gdy myślę o tym z perspektywy czasu, wiem, że wszystko miało się ułożył dokładnie tak, a nie inaczej. I że Maleństwo przyszło do nas w najbardziej odpowiednim momencie.
A teraz jest pięknie. Z Zosią. Codziennie co raz piękniej! I na pewno chcę to kiedyś przeżywać jeszcze raz.








Marysia

2014/03/13

Z Zosiowej biblioteczki

Zosia gromadzi co raz więcej książeczek. Ma w swojej kolekcji kilka niepozornych pozycji, które obie bardzo lubimy. Pierwsze miejsce zajmuje "Słoń Trąbalski" - wiersze Tuwima, jak wiadomo, są rewelacyjne! Uwielbiam czytać Zosi Słonia- można się powygłupiać, modelować różnorodnie głos- czytanie staje się prawdziwą frajdą. Planuję kupić cały tom wierszy Tuwima, jakieś ładne wydanie, a u rodziców mamy możliwość poczytać z rozpadającego się tomu Mamy, z 1960 roku. Kolejne małe, a lubiane przez nas książeczki, to trzy tomy "Usypianek" wydanych przez Aksjomat. Książeczki mają śliczne obrazki i kryją w sobie krótkie, sympatyczne teksty. Niektóre z nich znam już na pamięć. Czytamy, czytamy... codziennie! Zosia musi się zakochać w czytaniu! Książki są nie raz lepszymi towarzyszami, niż niektórzy ludzie.. lepszymi przyjaciółmi.





Dziś wśród zwierząt trwa dysputa....




A gdy mała śpi w wózku na słoneczku, mama... delektuje się chwilą, która jest tylko dla niej!

Marysia

2014/03/11

Jak to dobrze ...

Jak to dobrze, że w naszym kraju są cztery pory roku! Że tak często coś się zmienia. Gdyby najpierw nie było zimy i nie trzęślibyśmy nogami na przystankach, to nie docenialibyśmy aż tak słońca. A teraz idzie piękna wiosna. Moja- najpiękniejsza, bo pierwsza z córeczką. Cieszę się z tych czterech pór, że będą dla nas, że każda niesie inne wrażenie i inne przygody i różne formy spędzania czasu. Będę się starała odkrywać przed Maleńką całe piękno tego świata. Chciałabym, żeby się zakochała w życiu :)



Marysia

2014/03/05

Spacerowo!

Uwielbiam chodzić! Chodzenie mnie uspokaja, daje chwile na wyciszenie, na przemyślenie kilku spraw, na refleksję. Postanowiłam, że wózek nie będzie mnie ograniczał. Sprawiliśmy sobie solidny egzemplarz trzykołowy, któremu niestraszne błota i wertepy. I chodzimy :) Na co dzień często robimy sobie spacery osiedlowe, mamy to szczęście, że w okolicy jeszcze jest co nie co zieleni. Jednak, jak tylko zrobi się trochę cieplej, będę wsiadać w tramwaj i jeździć z Zosią do centrum, na spacery czy to nad Wisłą, czy to w innych spokojniejszych zakątkach uroczego Krakowa. Zresztą lada moment mam zamiar dopracować noszenie w chuście! Do tej pory używałam elastycznej i tylko po domu, jednak teraz będę opanowywać noszenie Zosi w chuście tkanej i już wychodzić tak na spacery. W niedziele było szaro, buro, ponuro i wietrznie. Ubraliśmy ciepło Zosię, owinęliśmy kocami i pojechaliśmy na spacer do pobliskiego lasu...


wózek daje radę :)


"Wędrówką jedną życie jest człowieka.."



takie szaro, bure dni też mają swój urok



Marysia

2014/03/04

Zosiowa biblioteczka


Zosia, mimo że ma dopiero dwa miesiące, ma już całkiem sporą biblioteczkę! A jest to głównie zasługa jej kochanej mamy chrzestnej! Czytam małej codziennie! Zazwyczaj różnego rodzaju wierszyki, ale czytamy też teraz „Pamiętnik Czarnego Noska” Janiny Porazińskiej. Zosia lubi, jak jej czytam! Skupia słuch na tym, co słyszy, patrzy na obrazki, a najfajniejsze jest to, że gdy słyszy mój głos, to sama też zaczyna gadać, wchodzi mi w słowo i wydaje co raz więcej, co raz ciekawszych dźwięków, które wprost uwielbiam słuchać.
Zosia ma też trzy książeczki kontrastowe. Jedną z wydawnictwa Sierra Madre z serii „Oczami maluszka”. Książeczka kosztuje sporo (koło dwudziestu złotych). Znajduje się w niej kilka obrazków, białych na czarnym tle. Zosia chętnie wpatruje się w te kontrastowe rysunki. Zazwyczaj kładę ją na brzuszku, rozkładam jej książeczkę, a Mała bacznie ją ogląda, czasami też siadam obok i opowiadam jej różne historie , czy skojarzenia związane z danym obrazkiem (np. banan- to taki żółty owoc, który lubią małpy, ja też go lubię itp. Po prostu gadam, co mi ślina na język przyniesie). Dwie pozostałe książeczki kontrastowe są z wydawnictwa Wilga. Są znacznie tańsze, te które my mamy są akurat dla ciut starszych dzieci, bo na obrazkach pojawiają się też inne kolory, oprócz bieli i czerni, ale myślę, że tak czy siak nadają się też dla mojego maluszka. Wilga ma też książeczki które są tylko czarno- białe, myślę, że można je spokojnie potraktować jako tańszy zamiennik Sierra Madre.
Warto mieć parę książeczek kontrastowych, dziecko patrząc na nie rozwija spostrzeganie, wyobraźnię, a my możemy popuścić wodze fantazji i miło spędzić nasz wspólny czas.








Marysia

2014/03/01

Jesteś z nami już dwa miesiące!

Kochana!
Kilka dni temu skończyłaś dwa miesiące. Cały czas nie mogę się Tobą nadziwić, a z dnia na dzień kocham Cię co raz mocniej. Patrzę na Ciebie i zgłębiam tę wielką tajemnicę- w moim brzuchu powstały takie malutkie szczególiki! Twoje maluteńkie paluszki i ten maciupeńki - mały u nogi, Twoje uszka, tak dokładnie wykrojone, Twoje śliczne usteczka, Twoje serduszko. Zachwycam się całą paletą Twoich przeróżnych minek! Masz tysiące uśmiechów! Śmiejesz się cała- śmieje się Twoja buźka i Twoje oczka. Jest też minka zdziwiona, zła, zaskoczona, wsłuchana, kochająca. Mogę się w Ciebie bez końca wpatrywać, gadać z Tobą, zaśmiewać się, zabawiać Cię!
Gdy patrzę na Ciebie chciałabym być lepszym człowiekiem. Móc być dla Ciebie wzorem.
Chcę Ci pokazać, jak najwięcej. tyle piękna jest dookoła nas. Cztery pory roku, które niosą ze sobą mnóstwo barw, niebo, trawę, małe- duże cuda. Puścić Ci wszystkie najwspanialsze piosenki i utwory świata, przeczytać wszystkie najwspanialsze książeczki dziecięce. 
Kocham Cię, maleństwo!

Mama







Marysia